Tytułem wstępu,

bo każdy opowieści wstęp się należy.

Witaj, Tobie tyż ni raz, ni dwa wiatr naniósł piachu prosto w ślepia? Tyż, wim, nie musisz gadać... Jakbyś chcioł podpatrywać, kaj się tym piachem Włodek spod Góry Jodły musioł rozprawić zapraszam, a zacznij najlepi łod samego spodu, tam opowieści ty początek.

Skąd się wzięło w dobie video i jintenetu tak ło sobie seplenić i zaciągać? Dopadła mnie nuda i polazłam do biblioteki, i przytargałam do chałupy o warmińsko mazurskim folklorze kilka woluminów.

Zauroczona felietonami w gwarze warmińskiej pisanymi a zebranymi w wydaniu "Kuba z pod Gietrzwałdu gada" zrodził się we mnie pomysł, by popróbować w mowie, która mojemu sercu mocno bliska tyż co naskrobać; tyle, że felietonista ze mnie kiepski a i jeno życie tematów niesie, jak wiatr kurzu na polnych drogach-sięgłam po pierwsze co leciało... Obaczym, zali co z tego wyjdzie.



czwartek, 23 czerwca 2011

święty spokój

Może i Włodzio to ty pomocy by potrzebował, ale przecież i Jadźka nigdy o nio nikogoj nie prosiła, a tera i dzieciaki,  i Gośka i Kostek, co dzieciakami już być przestajo krzywo na nio, znaczy się na Stryjenke patrzo...
A że kobiecina swój honor ma, gdzie jej nie kco - drugi raz nie lezie, tedy ostali się na ty swoim "Pod lasem"  w zdawałoby się upragnionym świętym spokoju...

- Chwili spokoju nie ma- gderał Włodek. Właśnie skończył wóz na targ szykować, ostatni towar- mleko dobrze w mokry piwnicy schłodzone- wstawił... I już mogli z Kostkiem na targ jechać. Lepsze gadane miała Gośka ale Kubuś za nic z nikim innym w chałupie teraz zostać nie chciał. Lecieć gdzie z ojcem, z braćmi w pole, do zagrody, nawet do wsi czy majątku tak, ale w chałupie tylko z Gośko.
- Morus, żesz czegoj tak ujadasz, czegoj? micha pełna to żryj!- obsztorcował psa. Ale jakieś nerwy go dopadły, bo kundel nic a nic nie folgował a biegajac w te i nazad na krótkim łańcuchu w stronę drogi budy mało nie pociągnął.

- Kiego tam niesie- warczał sam do siebie wyglądając na białą od suchości drogę. A widać było niewiele. Wiodła do nich przez pola, pod górę i z góry wśród drzew, gęsto zarośnięta samosiejami brzózek i sosny między dąbkami co chyba pierwsze włodkowego ojca raczkującego pamiętajo, mocno jo ocieniały. Nijak było za wczasu dojrzeć, kto ku nim się zbliża; trza byłoby czekać, aż zza ostatniego pagórka wylezie i na prostej będzie, ale i tak koniecznym było na drogę z zagrody wyleźć. A na to Włodek czasu nie miał.  Popędziwszy ziewającego jeszcze Kostka zajął pierwszy miejsce na siedzisku, rozsiadł się wygodnie na środku, dla chłopaka zostawiając ledwie po skrawku -do wyboru, po lewej i prawej borcie. Ujął lejce w dłonie i już miał zawołać na Karego,by ruszał gdy:
-Pryyy, pryyy- zakrzyknął od bramy wjeżdżający na rowerze szczapowaty wyrostek
- Go-o-ospodarzu,gooo-spodaaarzu ledwie dysząc i jąkając się wstrzymał odjazd.

- Toć by mi majster łeb urwał, bom mniał do was z wieeeczora po robocie przyjść, ale się maaatula uperła żebym jej jeszcze siano zebrał...
- Do rzeczy, do rzeczy- ponaglał go Kostek. Wiedział, że ojciec był mocno niezadowolony. Na rynek trza przecie dojechać jak najrychlej, a i on się ze wstawaniem ociągał, i wyjazd już był się opóźnił, a  teraz jeszcze ten.
-Maaajster kaazał pooowiedzieć, że za te deski to niech Kooostek przyjdzie na odrobek, bo się pomocnik znowu zapił i już na niego czekać nie będziem...
- Jutro, jutro Kostek może iść na tartak, dziś na targ jedziem...
- Ale maaajster gadał, co by dziś...

1 komentarz:

  1. Mnie się to bardzo urocze wydaje i takie cholernie klimatyczne, piękne znaczy. Z resztą zawsze byłam fanką Twojej pisaniny. Szkoda, że czasu tak cholernie mało, żeby to wszystko w mig nadrobić i ode spodu zacząć. Ale w końcu zacznę.
    A ze spraw pilnych :
    1. powinnyśmy się spotkać i pogawędzić od serca.
    2. jakby przyszła ci ochota na mail to pisz na : brudnaharriet1@gmail.com bo na wp nie odbieram już poczty- ktoś tamtędy próbuje mi się włamać do komputera, wolę nie otwierać tej poczty. Uściski.

    OdpowiedzUsuń