Tytułem wstępu,

bo każdy opowieści wstęp się należy.

Witaj, Tobie tyż ni raz, ni dwa wiatr naniósł piachu prosto w ślepia? Tyż, wim, nie musisz gadać... Jakbyś chcioł podpatrywać, kaj się tym piachem Włodek spod Góry Jodły musioł rozprawić zapraszam, a zacznij najlepi łod samego spodu, tam opowieści ty początek.

Skąd się wzięło w dobie video i jintenetu tak ło sobie seplenić i zaciągać? Dopadła mnie nuda i polazłam do biblioteki, i przytargałam do chałupy o warmińsko mazurskim folklorze kilka woluminów.

Zauroczona felietonami w gwarze warmińskiej pisanymi a zebranymi w wydaniu "Kuba z pod Gietrzwałdu gada" zrodził się we mnie pomysł, by popróbować w mowie, która mojemu sercu mocno bliska tyż co naskrobać; tyle, że felietonista ze mnie kiepski a i jeno życie tematów niesie, jak wiatr kurzu na polnych drogach-sięgłam po pierwsze co leciało... Obaczym, zali co z tego wyjdzie.



poniedziałek, 7 maja 2012

Pośpiwoj tatko, pośpiwoj

- Pośpiwaj tatko, pośpiwaj. Dawnoś mi już niczego nie śpiwoł...- Upraszał ojca Maciek. Droga do Miasteczka zawsze się wyrostkowi dłużyła, a tera w szczególności. Zawsze to matula jakie tam roboty kolejne omawiała, co to bendo robić po powrocie, jak im się uda sprzedać to co na targ wieźli i kupić to czegoj do robót potrzeba. Ojciec nijak myśleć nie mógł, ledwie drogi patrzał, a i to za dużo powiedziane, bo Kary drogę na targ znał dobrze, toć woził tędy  Jadźkę co piątek od dwudziestu lat.
- A czym Maciuś, a o czym ja bym ci mog dziś pośpiwoć- łodezwał się Włodzimierz po długim milczeniu jakby ze snu głębokiego wyrwany.
- a choć o tym jak se włosy zaplatała, jak od krów z łąki wracała, ranną rosą stopą bosą ponad kwieciem płynęła...
Ojcu oczy się zaszkliły, łzy stanęły na rzęsach, ale że przy dzieciaku głupio mu było beczeć przetarł ślepia, na wiatr winę zwalił, że mu piachu w oczy na niósł i zanucił wpierw cicho, potem nieco raźniej aż na koniec i Kary ogonem raz i drugi strzelił i kroku przyspieszył. Toż to piosenka co ją Włodziu Jadźce układał, i śpiwał jej nie raz...
-czarne włosy zaplatała
w warkocze, w warkocze
czarny włos na wietrze
kokardą furkocze,
furkocze

Moja Jadźka najpiękniejsza
kiedy wraca z łąki
płynie ponad modrym kwieciem
na kiecce biedronki

2 komentarze:

  1. Witaj Ewo. Zaciekwiłaś mnie, muszę przeczytać wszystkie Twoje notki:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, bardzo bym chciała znaleźć czas na poprowadzenie tej opowieści choćby tylko na górkę, później poszłoby może już lepiej... ale cóż, taki widocznie los moich opowiadań :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń